28.08.2022

 Hej motylki {{i}}

w ten piękny deszczowy dzień (u mnie) przekazuję Wam smutną wiadomość- poddałam się. Jestem beznadziejna. Wykańcza mnie moja bezsilność. Nie schudłam przez ten miesiąc. Tak okropny leń mnie złapał, że nawet 2 razy w tyg. ćwiczenia były problemem. Dobrą wiadomością, jest to, że nie muszę brać leków nasennych na receptę. Kolejna wizyta u psychiatry (ze względu na problemy ze snem), tradycyjne zaprzeczanie, że mam jakieś problemy z odżywianiem. Niestety mam blokadę, by powiedzieć, co się dzieje u mnie w głowie. Wiem, że to chore, trzeba leczyć. Nieustanna walka o to by się nie obżerać, nie głodzić. Przeraża mnie brak motywacji do ćwiczeń, przecież muszę to robić, by schudnąć. Straciłam nadzieję, że zejdę poniżej 80 kg. Ta liczba jest moim przekleństwem. Jest wszystko "dobrze" dopóki nie muszę wyjść w bikini, krótkich spodenkach, spódnicach bo ciepło. Dlatego walczę, bym się siebie  i nie wstydziła. Największy problem to moje ogromne, słoniaste uda. Wyglądają mniej więcej tak, jak mają plus size. Nie krytyuję te dziewczyny, broń Boże. Tylko stwierdzam, że mnie to w cholerę szpeci. Boję się rozbierać, walczę by nie być oschła dla chłopaka. Nie może płacić cenę za moje myśli - brak czułości, intymności. Nie jest winny tej sytuacji, robi co może by pomóc. Często się gubi, i nie wie jak podejść do "tych spraw" (mojego ed). Moja wiara podupada, chciałabym być wolna od myśli, które mnie trapią. Kocham siebie, swojego ciała nie. Tzn. kocham je, póki się nie przypatrzę. Widzę milion rozstępów, piegów, przebarwień, tyle niedoskonałości. Jestem typem południowca, uwielbiam ciepłe miejsca, dobry vibe. JAK JA BĘDĘ WYGLĄDAĆ, JAK SŁOŃ. Przynajmniej słonie mają swój urok, a ja... Nie da się żyć bez wzorców, do których dążymy. Ja dążę do swojego ideału, którego tak naprawdę nie jestem w stanie zobrazować. Nie jest to tak naprawdę sprawa wyglądu, lecz samopoczucia psychicznego i fizycznego. Kiedy powiem szczerze sobie : Jesteś piękna, kocham moje ciało. Nie wstydzę się intymności, moich rozstępów, wyglądu ciała.

Obawiam się, że nigdy. Cyferki szczęścia mi nie dadzą. Ale pozwolą mi dojść do tego ideału. Skoro nie czuję się pięknie plus size, to chyba oznacza, że "normalność"/szczupłość mi da. Może wtedy zmieni się moja psychika, to w niej problem. Nie umiem pokochać siebie z takim wyglądem!

Jest to straszne, pisałam nie jeden raz na blogu, że pokochałam siebie. Nie prawda. Pokochałam wersję siebie, gdzie stoi w "idealnej pozie", gdzie kryję niedoskonałości. Przychodzi codzienność, nie żadne wyszukane ubrania, pozy, ogólnie coś co sprawia, że czuję się pięknie (ogólnie mam małego bzika na punkcie vintage- lata 40 XX wieku, 50 oraz ogólnie old money style). Moje życie to sinusoida, parabole. Serio, radość, rozpacz. Non stop w postach to widać. "Daj sobie luz", tia, radzę innym a sama nie robię, nie umiem. Niestabilna psychicznie jestem jak widać. Cieszę się z tego złego, że nikomu nie szkodzę tym. Nie krzywdzę. A jeśli Wam coś zrobiłam, obraziłam świadomie/nieświadomie, to przepraszam. Nie było to moją intencją.

Poprawiła się relacja z matką. Nie wierzę w to, naprawdę. Nie jesteśmy przyjaciółkami, ale dużo się nauczyłyśmy podczas mojej nieobecności. Zrozumiałam ją, ona trochę mniej mnie, ale zawsze to coś. Nie jest źle. Oczywiście, kłótnie się zdarzają, ale nie na tyle, bym płakała przez nią, bała się bicia itp. Co nie zmienia faktu, ze jest narcyzem. I to mnie boli. Bardzo. Nie wybaczyłam jej tych lat poniżania. Nie umiem, jestem złym człowiekiem? Możliwe. Jak wybaczyć, skoro zniszczyła mnie, moje życie? Mam 20 lat, płacę za to do dziś, a tka naprawdę całe moje życie będę. Możliwe, że bym nie miała problemów z ed, psychiką. A tak się męczę w tym kotle. Psycha mi tak nie boli jak objawy fizyczne. Nie wiem czemu boli mnie głowa, jakby od ciśnienia, choć jest w normie, jakby ból szczęki?, drżące dłonie, nogi, uczucie mrówek na nogach. Nie jest to tak uciążliwe, martwi mnie że to w ogóle występuje. W miejscu, gdzie czuję się bezpiecznie ustępuje. 

Poddaję się, nie umiem kłamać przy Nim. Zdarza się, że jem i staje mi jedzenie w gardle 

" fakt ze przez pokarm mogę zacząć się krztusić ze znów dopadnie mnie ta panika w oczach ze stanie mi serce bo mi utknął pokarm "

https://www.tekstowo.pl/piosenka,tes,kaloria.html

Dosłownie to mam w głowie, on to widzi, ja się wstydzę niesamowicie. Dla jasności, nie panikuję przy np. owocach, sałatkach, tylko bardziej tuczących typu burger, frytki, ciastko. Nie zawsze daje rady odmówić. Po za tym, pozory. Pół mojego życia to udawanie, pozory. Dobrze wiecie jak wygląda życie motylka pro-any. A i mam leki przepisane na nastrój, jedna z was mnie spytała kiedyś, to informuję, że zaczynam brać. Zobaczę czy pomogą. Dziękuję za podpowiedź, chyba to Ariel była. Pozdrawiam Ciebie, was :3

Wierzę, że osiągnę cel. Będę się kochać, akceptować. Będę ślicznie wyglądać, z długimi nogami, ładną talią. 


Za niedługo jadę na urlop, a ja dosłownie ronię łzy jak widzę siebie. Tłuszcz, cellulit... A tak szczerze, chcę bym czuła się dobrze w każdym ubiorze. OD DRESU PO SUKNIĘ BALOWĄ. Jestem jak duża kupa g*wna. Męczy mnie to, że nie lubię siebie w innych ubraniach, bo jestem słonicą... dlatego walczę, nie będę musiała szukać specjalnie stylów, które będą mi pasować. Bo teraz nie pasują piękne krótkie sukienki, bo wyglądam jak beczka smalcu.


Może zrobię jakiś challenge ćwiczeniowy, by wrobić nawyki? Może pomoże mi to, oby się udało. Tu wkleję, może ktoś by chciał. Od dzisiaj zaczynam. Nie wiem czy dam radę. Nie chcę zawieść was, siebie dawno zawodzę. Będzie mi wstyd, jak nie dam rady... temu nie pisze o dietach itp. szczerze mówiąc obawiam się krytyki, i słów prawdy- pieprzony leń. A prowadząc bloga mam świadomość, że ludzie będą mnie krytykować. Co ja wyprawiam...


Trzymajcie się chudo {{i}}

Wasza Lea

Komentarze

  1. Tak sobie myślę, że to nienawiść do swojego ciała najmocniej nas blokuje przed schudnięciem, poza tym daje też popalić na co dzień, w relacjach z ludźmi. Zaczęłam wreszcie kupować odzież w tym swoim obecnym rozmiarze 40/42. Wreszcie dopinam spodnie i mam w nich swobodę ruchu. Do tej pory próbowałam wciskać się w 38. Robię lepszy makijaż i dobrą fryzurę. I wciąż pracuję nad psychiką po to, by zacząć wreszcie naturalnie gubić kg. Też boję się że pozostanę powyzej 70kg, ale staram się opanować ten lęk i to pomaga, przynajmniej nie tyję. I tego Ci życzę. Polub siebie teraz, a pokochasz to co osiągniesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tego nam życzę, długi proces... przynajmniej też nie tyję, jakiś plus

      Usuń
  2. Trzymam kciuki, abyś była silna. Postaraj się dla samej siebie, wierzę że Ci się uda. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz