psycha, wirowanie 27/08/2021

 Hejka kochane {{i}}

wzięłam sobie do serca wasze słowa, przez długi okres myślałam nad tym, czy chcę dojść szybko wyniszczając swoje narządy (które i tak już są zniszczone przez Mię i inne czynniki), czy poczekać dłużej, a w bardziej "zdrowy" sposób dojść do idealności. Wybrałam to drugie. Nie zejdę poniżej 500 kcal, nie ważne czy ćwiczę czy nie. Jeśli chcę jakąkolwiek głodówkę rozpocząć, tylko i wyłącznie trzymając się wytycznych, i rad, jakie są na blogach. Cały czas wiruję pomiędzy 83-86 kg. Nie mogę przebić tej liczby, przeraża mnie to. Tyle jeszcze zostało mi do idealności, a miotam się pomiędzy tą wagą. To nawet prawidłowe BMI dla mojego wzrostu nie jest. Czuję wstyd i zażenowanie, jak myślę o tym. Jakim spaślakiem jestem, gruby wieloryb. Jestem niegodna tej filigranowej społeczności, never good enought. Zawsze brakuje, tu za dużo, tam może być mniej. Na dodatek matka mnie kontroluje cały czas, ubzdurała sobie, że musi się opiekować jedzeniowo mną, bo jem jak anorektyczka (tia, już to widzę, wątpie że jedzą 700-900 kcal dziennie). Jestem załamana, od powrotu z BŁ nie mogę się przyzwyczaić do ciśnienia. Czuję się źle, pije 1-2 kawy dziennie, a przede wszystkim ból u nasady czaszki (głowy). Leki przeciwbólowe nie pomagają, kręci mi się w głowie. Mam za małe ciśnienie, szybko mi spada. Nie mam sił na ćwiczenia, jakie kiedyś wykonywałam, i ilości. Wtedy czułam, że żyję. Takie piękne, pro-Ana życie. Chciałabym powrócić do tego, i to bardzo. Tęsknię za treningami, brzuszkami itp. ale zrobię kilka i kręci mi się w głowie. Na szczęście są to tylko epizody, da się wytrzymać i często się nie zdarza. Ale jestem przerażona tym, jak zacznę spotykać i ćwiczyć z chłopakiem, to zauważy on to. Głupi nie jest, zauważy brak jedzenia bądź drastycznie małe ilości. Najgorsze nie jest to, że odkryje, tylko to, że będzie się cały czas zamartwiał, i wychodził z siebie, by mi pomóc. Priorytet- ogarnięcie zdrowia i psychiki +  ćwiczenia. Nie dużo, ale systematycznie, by wyrobić nawyki. 

Na dodatek mam okres, boli jak cholera. Aż słabo mi się zrobiło- 87,44 kg. Jestem wściekła na siebie, biorę się. Kurwa to nie jest takie trudne zejść poniżej 70! Lea ogarnij się w końcu, przekrocz tą magiczną liczbę. Gdy osiągnęłam wzrost 177 cm (jakieś 5 lat temu) nie zeszłam poniżej 80 kg. Wydaje mi się, ze to jest blokada w psychice. Jak ją przełamać? NIC BARDZIEJ NIE PRAGNĘ ZOBACZYĆ JAK WAGA 79 KG. 

Lecę obejrzeć Shrecka, poprawi mi humor <3

miłego wieczoru i trzymajcie się chudo! {{i}}



Komentarze

  1. Bardzo cieszę się, że wybrałaś zdrowszą alternatywę odchudzania. Rozumiem też problem z zastojem wagi - sama miałam podobny problem przy wadze 70-72 kilo. I szczerze mówiąc w moim przypadku rozwiązaniem okazało się być... odpuszczenie. Przez dobry tydzień jadłam sporo, tym samym podkręcając metabolizm. Może i u ciebie coś takiego by się sprawdziło?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uważam, że takie absolutne minimum to 1000-1200 kcal. Generalnie mówi się, że schodzenie poniżej tego 1200 kcal to głodówka, która wyniszcza organizm.

    OdpowiedzUsuń
  3. super, że zdecydowałaś się na ten zdrowszy sposób :D choć 500 kcal to wciąż malutko ;c trzymaj się!<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, trzymam kciuki za twoje 79 :) na pewno Ci się uda wszystko.

    https://nie6nawidze6cie6.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz