To be THANKFUL for everything, my butterflies {{i}}

Witajcie kochane {{i}}

pozbierałam się, pozbierałam się. Normalnie funkcjonuje, pogodziłam się ze śmiercią. Za niedługo mam domówkę, i chcę się dobrze bawić, mentalnie w dobrym stanie. Mniej kontroluje to co jem, psychika mi odbudowała się mocno.


jestem z siebie dumna, dawno tak się nie czułam świetnie. Wróciłam na kilka dni do domu, waga wskazała 83 kg podczas okresu, a zawsze ważę więcej w trakcie czyli PRZEBIŁAM MOJĄ CHOLERNĄ LICZBĘ 83 KG!!

CHUDNE!! 

NOTHING TASE AS GOOD AS SKINNY THINGS! {{i}}

tak bardzo jestem dumna, że nie poddałam się. Walczę o siebie, idealną wersję siebie. Polubiłam siebie, uczę się kochac swoje ciało, siebie. Nie chcę być katem dla siebie, tylko przyjaciółką, jak Ana. Ah Ano, dziękuje Ci za wszystko!


nauczyłam się, że głodówka mi nie służy. Źle się czuje, boli mnie głowa, jestem apatyczna i doprowadziło mnie to do braku witamin. Obawiam się anemii, a tabletki to za mało. A i tak się rzucam potem na jedzenie. Okropieństwo, brak kontroli. Może spróbuję głodówek jak nie będę mieć nauki, w wakacje. Teraz nie ryzykuję, bo Ana to nie tylko chudość. To perfekcja.


Perfekcja, którą osiągne. Za wszelką cenę, nie ważne ile mi to zajmie. Dzięki tej drodze AKCEPTUJE SIEBIE. Dodaje mi sił, i wiary, że jestem wartościowa, warta miłości i wszystkiego, co najlepsze.

tylko będąc chudą będę szczęśliwa, nie dzięki faktu chudości, lecz osiągnięcia mojego ideału, stanu zaakceptowania siebie i 100% pokochania

Uświadomiłam to sobie, jak bardzo destrukcyjnie pochodziłam do Any. A przecież tak nie muszę. Ona mnie wspiera, prowadzi drogą idealności.




Dziękuje Wam za wszystko, jesteście moimi aniołkami-motylkami. Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Stworzyłyśmy silną wspólnotę, czuję tą więź. To też dzięki Wam osiągam cele. Jesteście niesamowite.

Uczę się być wdzięcznym za wszystko, za jedzenie też. Dzięki temu jem mniej, szanuję pracę i trud w wyprodukowanie jego, przez co ograniczam go. Dieta aktualnie wynosi 1000-1100, często schodzę do 800 kcal. Stan akceptowalny, taki gdzie nie mam napadów. Idealny, choć marzy mi sie mniej. Nie mogę, rozsądek nie pozwoli, i zdrowie. Więc odrzucam te myśli, zamiast niejdzenia-ćwiczenia na brzuch.

Trzymajcie sie chudziutko, miłego wieczoru/dnia ;*

Komentarze

  1. Myślę, że zaakceptować możesz się w 100% już teraz - a zmiana wagi może podbić Twoją samoocenę, ale waga to nie wszystko. Waga nie definiuje czy jesteś perfekcyjną czy nie - wygląd w ogóle nie świadczy o perfekcyjności, bo perfekcyjność jest tylko naszym wewnętrznym wymysłem. Może warto spojrzeć na to z perspektywy człowieka jakim chcesz być - zdyscyplinowanym, trzymającym się zasad diety i regularnie ćwiczącym? Jak dojdziesz do wymarzonej wagi, możesz wówczas spocząć na laurach, a zmieniając swój system, może uda się uniknąć jojo i dalszego dążenia do perfekcji(która nie istnieje, bo zawsze coś nam się nie będzie w sobie podobać...)? Takie od luźne przemyślenie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz