Hej kochane/ni
długo mnie nie było na blogu. Zmieniam swoje życie, chcę zacząć żyć. Nie wegetować. Odchudzać się nie tracąc zdrowia, a właśnie poszło w las. Jem powyżej 1 tyś. kcal, czuje się dobrze, nie odmawiam co chwilę wyjść na miasto, czy jakiegoś rodzaju jedzneia. Zaczęłam cieszyć się życiem. Ana doprowadziła mnie do paranoi, wszędzie widoczne kalorie, nienawiść do siebie, niechęć do pokazywania ciała.
Odchudzanie jest moją drogą częścią życia. Nie całym życiem, jak było. Udawałam, a bardziej ukrywałam prawdę przed sobą, że jestem chora. To jest choroba, która zniszczyła mi życie. Nie róbcie tego. Nie głodźcie się. Nie warto.
Stany depresyjne w listopadzie powróciły, miałam spotkanie z psychologiem. Zaczynam pracować nad swoją zerową samooceną. Jestem perfekcjonistką, i faktu tego nie zmienię. Ale przestanę się martwić zdaniem innym. Wmówiłam sobie lata temu, ze nigdy nie będę idealna. Zawsze mogę być mądrzejsza, piękniejsza i chudsza. A to zamknięty krąg. Który psychikę mi zniszczył.
Jem tyle, ile uważam w danym dniu za potrzebne, chcę mieć siłę do pracy, realizacji marzeń, radości itp. ogólnie siłę do życia. Ana mi to zabrała.
Nie potrzebuję "przyjaciółki Any", a bardziej pod postacią Any. To ja jestem dla siebie przyjaciółką. Sama znam siebie najlepiej, swoją historię, marzenia i słabości. Nie Ana, gdzie despotycznie karze mi wegetować. A jak się powtórzę, ja chcę żyć. Jestem młoda, 19 latka z marzeniami, które realizuję.
Odzyskuję radość z życia! Długi okres zanim będę siebie kochać, akceptować itp. ale wiem, jak iść, wiem gdzie to światło jest, i idę oświetlając moją zranioną duszę. Wychodzę z ciemności do jasności. Ogromna ulga.
Oczywiście, lata pracy i terapii będzie potrzebna by wyjść. Śmiem twierdzić, że nie da się wyjść z tego nigdy. Codzienne mogę stawać się lepsza, i żyć na 120%, nie myśląc o kolejnych dniach głodówek.
Po za tym, to jest niezdrowe zachowanie. Nie schudniemy tak, bądź z efektem jojo. A wyniszczę organizm. A ja mam plany, marzenia i sekrety. Tak daleka myśl, jak posiadanie dziecka teraz przychodzi mi na myśl. Nie chcę mieć wcześnie dziecka, ale za kilka/naście lat tak. A jak wyniszczę zdrowie, będzie ciężko o staranie się, samopoczucie spadnie. Chuda i biała. Jak śmierć. vs Zdrowa i szczupła. To mój ideał.
Najważniejsze w życiu to nie pieniądze, władza itp. to self-care. Miłość do siebie determinuje wszystko. Dzięki niej osiągniemy nasze cele, czerpiąc satysfakcje. O to chodzi właśnie, radość z satysfakcji i tej drogi jaką przeszliśmy. To się nazywa prawdziwe życie. I tak chcę żyć 💓
rozwinęłam się, zmieniłam myślenie. Życzę Wam wszystkiego najlepszego na Święta Bożego Narodzenia, dużo zdrowia, spełnienia marzeń, samorealizacji i radości z każdej, choć najmniejszej chwili. Jestem z wami i będę do końca 💞
trzymajcie się kochani/ ne, do napisania w następnym poście
przesyłam 'christmas mood' który dopadł mnie, w związku z pojawieniem się śniegu! Cieszę się jak dziecko, od dawna nie było białych świąt.💅
No wow, ale zmiana 😀 pogratulować!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zauważyłaś tę "ciemną stronę mocy". Chcę tylko uprzedzić Cię, że wychodzenie z tego całego bagna jest potwornie trudne. Jeżeli masz wsparcie (a tutaj, przynajmniej z mojej strony, masz), będzie Tobie łatwiej. Wierzę mocno i trzymam za Ciebie kciuki!
OdpowiedzUsuńUwielbiam te pozytywną energię, którą czuć w tym poście! :D
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, żeby została z Tobą na stałe i żebyś zdrowo(!) dążyła do swoich celów ;)