Hej kochane,
Jest cholernie ciężko. Strasznie. Walczę. Nie opuszczają mnie myśli o samobójstwie. Boję się umrzeć. Nie chcę odejść. Nie chce czuć nic. Chcę Chcę czuc bezpiecznie, czuję przeszywajacy strach. Perfekcjonizm rozwala mnie od zewnątrz. Zawsze nieidealna jestem. 😩
Pragnę zyc w radości, a sama nią niszczę. Autodestrukcja to moje drugie imię. Z jedzeniem relacja poprawioną, 1300 kcal. Duma mnie rozpiera. Czuję mniejsze przemęczenie fizyczne. Ale psychika siada. Ponownie.
Nie umiem zaufac. Mam problem z bf, kocham go mocno, ufam, jednak z drugiej strony nie. Boję się, że nadejdzie czas, że powtórzy się historia. Że znów mnie poniży, zniszczy, upokorzy a finalnie uderzy. (Wspomnienia o ex).Przeraża mnie to, że nie potrafię zapomnieć o przeszłości. Nie żyje nią, ale niestety wplywa ogromnie na moje życie.
Chce żyć, a z drugiej strony chce odejść. Taka sytuacja... a bardziej życie bez wewnętrznego niepokoju. Nie chcę stracic ludzi, na których mi zależy. A życie tak się mi ułożyło,że za każdym razem tracę. Boję się zaufac, a tak bardzo chce. Chce kochać i być Kochana bez strachu... uczę się na nowo kochac bez ALE
Jest ciężko, wręcz bardzo. Serce rozwala mi się na pół. Wiem po co żyje, dlaczego chce żyć i jakie mam cele. Ale co jakiś czas TE myśli mam. A waga? Stoi dalej: 82 kg. Chce chudnąć dalej. Tylko, ze nie za cenę życia i zdrowia. Nie potrafię na razie zdrowo się odchudzać, jak nie głodzę się, to za dużo ćwiczeń. Nie mam równowagi, uczę się na terapii. Nie czuję czuję w 100% komfortowo, bo tak naprawdę nie mam problemu tylko z jedzeniem, lecz ze soba. Z emocjami, przeszłością, przemęczeniem i tym strachem przed toksyczną i przemocową matką. Nie chcę nosić "spodni", pragnę być sobą. Ta dziewczyna, która nie zakłada pancerza, tylko pokazuje swoją niestety WWO naturę.
Walczę. Do końca moich dni. Nie jest idealnie i nigdy nie będzie. Najważniejsze, że wstałam i będę wstawać. I iść po swoje. Dla siebie, przede wszystkim. I wierzyć, wierzyć w to co dodaje mi sil. Dążenie do radości, żadnej perfekcji. NIE ISTNIEJE. NIE WMÓWCIE SOBIE, ZE ISTNIEJE IDEAŁ. Inaczej skończycie jak ja. Zniszczone, złamane, bez radosic. Nie warto.
Żyjcie swoimi marzeniami, miłością, samoakceptacja. To ma sens w życiu. Nie waga, jakieś Mody, kosci itp. Tylko szczęście da sens, lecz nie takie, które wyniszczą nas. Nie cel, a droga da radość! 💞
Wiesz nie powinniśmy oceniać wszystkich tą samą miarą. Będzie mu przykro, jak odkryje że go porównujesz do byłego
OdpowiedzUsuńWiem, niestety. I nie wiem jak się tego pozbyć, jak ponownie zaufac bez ALE, I przeszłości
UsuńMyślę, że po części taki stan jest spowodowany terapią. Sama to przechodziłam i kilka innych osób, które chodzą na terapię również. Wiesz, na początku zaczynasz rozgrzebywać wiele rzeczy (w tym większość nieprzyjemnych), które upchane są w Twojej głowie, więc kiedy wychodzą na wierzch przychodzi taki moment bezradności i uczucie takiego przygniecenia przez to wszystko. Ale z czasem jest lepiej. To jak z porządkowaniem szafy - najpierw wyrzucasz wszystko na zewnątrz i robi się jeszcze większy bałagan, a potem powoli układasz wszystko ładnie na swoje miejsce. I tak samo jest na terapii. Najważniejsze to przetrwać ten trudny okres i się nie poddawać w tej walce.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo siły w tej drodze do zdrowia ♥
Dziekuje, mam nadzieję że tak bedzie
Usuń