06.12.2022

 Hej kochane {{i}}

dzisiaj przeszłam mały szok. Lubię dark web, ciemne odchłanie internetu, tematykę gore. Dlatego obserwuję wiele kont na yt. Jednym z ulubionych jest Dama Kier, i to właśnie jej film wywołam u mnie emocje. Mówiła o pro anie.

O naszej społeczności.

O całym moim życiu.

O sensie mojego istnienia przez kilka dobrych lat.

O "mojej kościstej królowej"

O autodestrukcji jaką przeszłam, i przechodzę dalej

.

Zamurowało mnie. Nikt z mojego środowiska nie wie o ruchu pro-ana. Nie udzielam się na forach, nie jestem w grupach. Czuję się za stara na to. Za moich czasów inaczej wyglądały sprawy, inne były motywy bycia wannarexic lub stanie się realnym motylkiem. Żyłam w bańce, odizolowana od świata. Kompletnie.

Dzięki niej zobaczyłam oczami "zwykłego", niewplątanego w to bagno człowieka. Zaniemówiłam. Czuję się jakbym wtedy żyła w zamkniętej sekcie. Nie sądziłam, że zrobi aż ta dobry reasearch.


A bardziej tego, jak bardzo mnie do dotknie. Jak wiecie, trochę odeszłam od założeń anorektycznych. Wynika to z innej mentalności, niż jaką miałam gdy w 5 klasie podstawówki trafiłam na pierwszego bloga. Nie zapomnę to do dziś. Z obrzydzenia w fascynację. Za cenę życia.


Nie wiem czemu piszę ten post. Jak widać, mam w sobie mieszankę emocji. Pierwszy raz ktoś doszczętnie obnażył mnie. Czuję nagość, wstyd. Odkryto tajemnice, największą jaką mam. Czegoś, czego nigdy nie mówiłam, oprócz motylkom. I nie powiem. 

Dlaczego?

Bo czuję silną więź z community. Mogę powiedzieć, że wielu mnie skreśliło. Jestem wyoutowana. Nie mam tak silnej woli by spierdolić sobie zdrowie za cenę chudości. Też to nie jest moim celem, bycie żywym trupem, a bardziej umierającym. Lecz i tak czuję więź. Nie odnajduję się z "normalnymi" ludźmi (i przepraszam za to określenie, nwm jak to nazwać inaczej.

Siedzą mi w głowie słowa Damy. Przedstawiła to rzetelnie. Powinno mnie to przerażać co ja robiłam i robię ze swoim życiem.

A zaczynam się powoli znów wkręcać.

To tak samo jak, nie wiem czy pamiętacie na yt kiedyś był film dokumentalny "Klub małych anorektyczek". Katowałam ten film niemiłosiernie, oglądałam bardzo często. To miało na celu uświadomienie zagrożenia i poczucie, by film był odrzucający, a tymczasem dla baardzo dużej ilości motylków stał się filmem-hymnem. Tak jak, np. "Miłość, która zabija" "Z miłości do Nancy".

To mam dokładnie to samo. Zamiast się odpychać, mimowolnie przypływam do przystani "pro-ana"

Ludzka psychika jest dziwna. 

Nie wiem co robić. I tak jem naprawdę mało jak na mój styl życia.

To się nigdy nie skończy.

Ana posiadła mnie na wieczne czasy.

8 lat z pro ana, pro mia.

Miesiące walk, odejść i powrotów.

I co ja mam zrobić


A chcę być lekka, piękna jak motylek.

Nie wychudzona, umierająca.

Lekka, chcę rozwinąć skrzydła. Tylko tego co mi brakuje to FIGURA

Przysięgam, jedyne do szczęścia teraz mi to brakuje. Nie kocham siebie dopóki nie osiągnę wagi. Ja pierdole, znów to samo Lea... to błędne koło się nie kończy. Staram się kochać, ale nie umiem. Tłumaczę, że robię to z miłości do siebie. Tylko, że to boli. 

Poddałam się, wzięłam przeczyszczające. I straciłam kontrolę -  2 domowej roboty tortille, koktajl banaowo-trusk., owsianka z truskawkami i 1 mały burger domowy

Coś pękło. Żrę, nie jem. Gdyby nie ta owsianka czy o 1 za dużo tortillę przeżyłabym. Wczoraj miałam późno trening, prawie 1,5 h sztuk walki to się zmachałam mocno. Ale i tak, tracę kontrolę. Muszę z tym walczyć. 

Przekleństwo i błogosławieństwo dnia, gdy poznałam pro-anę




Wasza Lea {{i}}

edit: poczytałam więcej na temat "zachowań anorektycznych" i o SGA Syndromie Gotowości Anorektycznej. Przeraża mnie to. Ja nie wyszłam nigdy z tego, zawsze w tym tkwiłam. To, że nie wymiotuję czy przeczyszczam są walką w głowie, z faktami i nauką. I z moim zdrowiem. Nie słyszałam o tym nigdy wcześniej.

Komentarze

  1. Wszystkie w końcu wracamy po pocałunek śmierci. To jest ten ukryty dreszczyk, zawoalowane piękno. Najpiękniejsza choroba psychiczna ever dopóki nie patrzymy na nią oczami naprawdę zdrowych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ariela mega trafnie podsumowała to, co nas tu sprowadza, dlaczego tu wracamy... W końcu. Udajemy przed sobą, że to tylko 1 kg, 2, 3... Że będę chudsza = wzrośnie mi pewność siebie, a problemy w magiczny sposób odejdą na zawsze. Cóż... Łudzimy się, marzymy i rozczarowujemy, ale nie rezygnujemy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, co w tym jest, ale coś jest na pewno! Nawet po tylu latach, będąc dorosłą osobą z ogromną świadomością na temat prawidłowego jedzenia dalej mam zaburzenia odżywiania (BED), a do tego zaglądam w blogosferę i z czasem marzę, by znów być pro ana... Jak to działa?...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz